Trening, a potem wycieczka
Dziś o godzinie ósmej pietnaście rozruch, tym razem nie zaspałam. Po bieganiu śniadanie, potem godzina dla siebie. Następnie posiłek, a po nim wyjście do portu. W porcie na początku wiało bardzo mało, a rozwiało się do czterech B, z czego się bardzo cieszę. Wiatr utrzymywał się o koło godziny następnie, zaczeło siadać, aż w ostatnim wyścigu do portu siadło kompletnie. Trening zaczął się od ósemki wokół bojek, następnie kilka śledzi i na koniec trzy wyścigi. W tych wyścigach dosyć dobrze mi poszło, jednym wyjątkiem był pierwszy wyścig, w którym dopłynełam ostatnia. W pozostałych dwóch byłam pierwsza i druga. Trening zajął nam ponad cztery godziny, po których naprawdę byłam zmęczona.
Po treningu poszliśmy całą grupą na morski targ, na którym sprzedawano, to co przywiozą kutry. Na tym targu znajdowało się dużo ryb żywych i martwych, kalmary, ośmiornice, krewetki i bardzo dużo nie znanych mi istot podwodnych.
Po tym zjawisku chętni zostali wraz z trenerem zobaczyć ryby w kutrach, niestety chętnyych było bardzo mało, ponieważ poszli do hotelu grać w gry komputerowe.
Zostałam tylko ja i mój kolega z klubu Paweł. W kutrach znajdowało się bardzo dużo obrzydliwych stworów. Po wspaniałej wycieczce pojechaliśmy do hotelu na pyszny obiadzik. Dziś był gulasz i kasza. Po obiedzie do dwudziestej mamy czas dla siebie, potem mamy odprawę, a potem czas wolny do ciszy nocnej, która jest o dwudziestej drugiej . Dzień był bardzo udany.
Pozdrawiam Wiktoria.